Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
ówdzie grupki zaspanych gości, którzy dobudzali się pierwszymi klinami przed witryną nocnego sklepu, w bramach, na ławkach i przejściach między domami. Zatorze było w tym względzie rezerwatem starych okazów. Owszem, można było od czasu do czasu zobaczyć dresiarza - jednak tacy zaludniali przede wszystkim nowe dzielnice. Patrolując blokowe uliczki w lśniących brykach z basem techno, przypominali jakieś futurystyczne stwory z innej planety. Tutaj - klasyczna recydywa, kieszonkowcy, nożownicy, pijaczki, bezrobotni, przekrętasy na garnuszku starych matek-emerytek. Znał prawie wszystkich, jednak jego pasywna obecność w tym świecie czyniła go potencjalną ofiarą przypadkowej zadymy albo równie fatalnej pomyłki. Nie trzeba kusić losu.
Zygmunt minął gmach
ówdzie grupki zaspanych gości, którzy dobudzali się pierwszymi klinami przed witryną nocnego sklepu, w bramach, na ławkach i przejściach między domami. Zatorze było w tym względzie rezerwatem starych okazów. Owszem, można było od czasu do czasu zobaczyć dresiarza - jednak tacy zaludniali przede wszystkim nowe dzielnice. Patrolując blokowe uliczki w lśniących brykach z basem techno, przypominali jakieś futurystyczne stwory z innej planety. Tutaj - klasyczna recydywa, kieszonkowcy, nożownicy, pijaczki, bezrobotni, przekrętasy na garnuszku starych matek-emerytek. Znał prawie wszystkich, jednak jego pasywna obecność w tym świecie czyniła go potencjalną ofiarą przypadkowej zadymy albo równie fatalnej pomyłki. Nie trzeba kusić losu.<br>Zygmunt minął gmach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego