kataklizmem uniemożliwiała sprawdzenie złych przeczuć.<br>Akcja ratunkowa rozwijała się powoli, bo niepogoda utrudniała działanie. Zwiad lotniczy wyjaśnił nieco rozmiary i przyczyny katastrofy. Mimo chmur, deszczu i mgieł zaobserwowano, że górska dolina <name type="place">Llanganuco</>, która bierze początek pod <name type="place">Huascaránem</>, uległa niesłychanym zmianom. Brunatnobure strugi błota, poprzetykane wielkimi głazami i brudnymi, szybko topniejącymi bryłami śniegu lub lodu, zalały dno doliny. Z tej błotnisto-kamienistej mazi sterczały tylko gdzieniegdzie ślady murów, fragmenty dachów, połamane jak zapałki słupy telegraficzne. Zwały błota i kamieni zniosły z powierzchni kilka wiosek i miasteczka <name type="place">Yungay</> i <name type="place">Ranrahirca</>.<br>Po takich przygnębiających informacjach wiadomo już było, że niewiele osób uda się uratować