chociaż z jego ciekawością się łączyłem i zapominałem, że nie<br>umiem.<br> Zasłuchany w to jego milczące czytanie, w tę ciekawość jego z ócz mu<br>kapiącą jak łzy, doznawałem wrażenia, że ojciec czyta mi w głos.<br>Słyszałem go niemal, choć w izbie go słychać nie było, ale we mnie głos<br>jego brzmiał jak głos księdza z ambony, głośny i w moją stronę<br>zwrócony, tylko w moją. To znów, że razem czytamy, ja pod jego opieką,<br>jego ustami, myślami jego, ale prawie tak dobrze jak i on, ani mnie nie<br>poprawia, nie pogania, bo tak samo dobrze jak i on. A nieraz, że