ówdzie widziało się godła czeskie i morawskie - ostrzewie panów z Lipy i Lichtenburka, odrzywąsy panów z Kravarz, Dube i Bechyni, osęki Mirovskich, lilie Zvolskich. Nie brakowało i Polaków - Starychkoniów, Awdańców, Doliwów, Jastrzębców i Łodziów. <br>Wspomożeni potężnymi ramionami Samsona Miodka Reynevan i Szarlej wdrapali się na węgieł, a potem na dach budy kowala. Stamtąd Reynevan uważnie zlustrował bliską już trybunę. Zaczął od końca, od osób mniej ważnych. Był to błąd. <br>- Na Boga - westchnął bardzo głośno - Adela tam jest! Tak, na mą duszę... Na trybunie!<br>- Która to? <br>- Ta w zielonej sukni... Pod baldachimem... Obok...<br>- Obok samego księcia Jana - nie przegapił Szarlej. - Rzeczywiście, piękność