tej dziwnej zagadki. Bo jeżeli ja tu jestem komendantem posterunku, to, do jasnego ogórka, nie powinno straszyć na zamku.<br>Antoniusz wysunął się do przodu, stanął przed sierżantem. W blasku ogniska wyglądał jak posąg. Jego ruda broda połyskiwała płomiennie, a głos brzmiał niezwykle uroczyście:<br> - Panie komendancie, są takie chwile, kiedy duchy budzą się. by bronić swych praw. Chciano naruszyć ich spokój, więc ocknęły się z wiekowego snu... - Sierżant patrzył nań jak na zjawę. - Panie, chyba pan sam nie wierzy w to, co pan mówi. - A jednak... - podjął Antoniusz.<br> - A jednak... - zawtórował mu chór studentów. Komendant rozłożył ręce ruchem pełnym przesady <page nr=139><br> - Panowie, chyba nie