do podpisu była daleka. Najpierw musiała przyjść bufetowa. Często zjawiała się dopiero wtedy, gdy klient, który przyszedł po Joannie, zaczynał się tego domagać. <br>- Jest tu kto? - pytał głośno albo podchodził do okienka służącego do wydawania potraw, przez które można było zobaczyć całą kuchnię, i mówił, że czeka, aż w końcu bufetowa zjawiała się niespiesznie. Joanna zamawiała makaron i płaciła, dostając w zamian kwit z ceną, informującą kucharki, jaka potrawa została wykupiona. Joanna szła do okienka, podawała kwit i czekała. A kiedy została już stałym bywalcem baru, odchodziła od okienka i siedząc przy stoliku czekała, aż kucharka zawoła:<br>- Makaron z serem!<br>Po