przyszedł uderzyć": krzyknęła Epifania,<br>wrzasnęła wdowa, patrząc przez dziurkę od klucza, ryknął Osiełek.<br> Straszna to była scena: Małżonkowie stali na łożu naprzeciw siebie w<br>pozycji wyczekującej: zagadki nieśmiertelne a nieodgadłe: mąż i<br>niewiasta; Epifania bez rękawiczek i sukni wybałuszała oczy w<br>przerażeniu doskonałym. Osiełek zasłaniał coś dłonią w okolicy lędźwi,<br>bujając się przy okazji na sprężynach nowego materaca, wdowa mdlała raz<br>po raz...<br> A była to brodawka wielkości gołębiego jaja, rzewna i straszna.<br> - To tak, panie Osiełek, to pan ukrywał przed nami, które jesteśmy<br>kobiety bezbronne i tkliwe! - ryknęła wdowa, wrywając się do łożnicy,<br>jak huragan wydmuchnięty z otyłej gęby Szekspira