prawo. Kiedy ustabilizowała się na "full", wyszłam na pokład i odkręciłam ich cumę. Faceci przeciągnęli węża z powrotem na brzeg, przy czym jeden z nich naraził się na to samo co ja, a nawet jeszcze gorzej. Jedną nogę miał na lądzie, druga zaś mu odpływała z jachtem. Ten drugi chwycił burtę, zaparł się z całej siły i przyciągnął na powrót. Podejrzewałam, że nie tyle idzie mu o dobro towarzysza, ile o pieniądze, bo przyczepił się do mojej burty, wyraźnie zdecydowany wskoczyć na jacht, gdybym odmówiła zapłaty.<br>- Ile razem? - spytałam jasno i bez ogródek.<br>- Trzysta dolarów - odparł, a jego wyraz twarzy świadczył