przeszedł już <br>pewnie, gwiżdżąc głośno, przez trawnik.<br>Gnomik ze schodów zniknął. Drzwi do jadalni były zamknięte. <br>Nacisnął klamkę, puściła. Kątem oka zarejestrował <br>pustkę boiska, masywną postać Królowej, sunącą <br>w stronę budynku, taneczne podskoki ostrzyżonej dziewczynki <br>i falowanie trawy za prostokątem bramki. Wiatr? - pomyślał <br>z obojętnym zdziwieniem. Po południu może być burza... <br>Ale myśli były leniwe, nie wiążące pogody z planami <br>ucieczki, z ich ewentualnym fiaskiem czy tylko przesunięciem. <br>Odwrócił machinalnie głowę w kierunku, dokąd <br>poszła wychowawczyni, nawyk uczestnika prowadzonej od lat gry <br>w podchody.<br>Stała obok ławki i wyprostowanych grzecznie dziewczynek. <br>Pytała o coś. Właścicielka warkoczyków spojrzała <br>w jego stronę, jeżyk