Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
panowanie nad sobą. Porwał w obie ręce niklową obręcz i bez słowa, z całej siły, zaczął walić nią o brzeg balii. Matka zaniemówiła. W niemym przerażeniu spoglądaliśmy na ten wybuch gniewu, na wyginający się i pękający nikiel, na twarz ojca zastygłą w skupionym, niszczycielskim zapamiętaniu. Gdy po latach czytałem opis burzenia ogrodów Czarnomora przez Rusłana, stanął mi w oczach obraz ojca rozkraczonego na dnie balii i łamiącego z zaciekłością nieszczęsny prysznic.

Za gardło chwyciła mnie trwoga, jakiej doznają zapewne zwierzęta w przeczuciu żywiołowej klęskl. Zdawało mi się, że za chwilę posypią się z nieba kamienie, wielkie jak ten sprzed naszego ganku
panowanie nad sobą. Porwał w obie ręce niklową obręcz i bez słowa, z całej siły, zaczął walić nią o brzeg balii. Matka zaniemówiła. W niemym przerażeniu spoglądaliśmy na ten wybuch gniewu, na wyginający się i pękający nikiel, na twarz ojca zastygłą w skupionym, niszczycielskim zapamiętaniu. Gdy po latach czytałem opis burzenia ogrodów Czarnomora przez Rusłana, stanął mi w oczach obraz ojca rozkraczonego na dnie balii i łamiącego z zaciekłością nieszczęsny prysznic.<br><br>Za gardło chwyciła mnie trwoga, jakiej doznają zapewne zwierzęta w przeczuciu żywiołowej klęskl. Zdawało mi się, że za chwilę posypią się z nieba kamienie, wielkie jak ten sprzed naszego ganku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego