którą można z siebie wydobyć bezkarnie tylko wtedy, gdy burzymy coś nienawistnego, co nas przygniata, gdy wydajemy z siebie głos, aby protestować przeciwko płaskiemu spokojowi jakiejś otłuszczonej dobrobytem epoki. Ale kiedy jest się na ruinach Europy, ruinach dotkliwszych o wiele w sensie duchowym niż fizycznym, co burzyć i po co burzyć. Zło, przeciwko któremu mógłbym się buntować, objawiło się samo w całej okazałości, przekroczyło oczekiwania i analizy. Nie trzeba już go tropić i ukazywać jego przebrania oczom ludzkim. Jest dotykalne, bliskie i nie słowa tu mają pierwszeństwo. Toteż cały mój wysiłek zwraca się raczej ku budowaniu, jeżeli nie nowych gmachów nieznanego