żałował, że nie ma ich, myślał, że oszukuje ojca. Eberhard Mock czuł uścisk twardej dłoni szewca Johannesa Mocka, kiedy widział dzieci wyrywające się rodzicom i wbiegające pod wielki neon "Gebr. Barasch". Wiedział już, po co przyszedł do domu towarowego. Wstał i udał się do stoiska z alkoholem, gdzie kupił kwadratową butlę wódki Schirdewana, uwielbianej przez jego brata Franza.<br>"Kolejna zbrodnia dopiero za trzy dni - myślał, mijając na parterze kwartet smyczkowy grający kolędę O, Tannenbaum. - Mam zatem sporo czasu. Wszyscy moi ludzie mają czas do Wigilii. Mogę się więc upić na wesoło, bo dlaczego miałbym się upić na smutno?"<br><br>Wrocław, sobota 21