Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
na twarzy, pochylił się, sięgnął pod siedzenie, wyciągnął zatłuszczoną szmatę, wytarł w nią starannie ręce i prawą wyciągnął do witania. Piekarski machinalnie się z nim przywitał.
- Nie mógł pan wcześniej przyjechać? - spytał gniewnie.
- Wcześniej? - zdziwił się kierowca - pan wie, ile to kilometrów z Rzeszowa do tego całego Zakopanego? Pociągiem pospiesznym by nie był szybciej.
- Mówiłem mu, Gieniu, żeby się spieszył - z drugich drzwi wysiadł mężczyzna o zbolałej twarzy - ale gdzie tam, jak za pogrzebem. Jeszcze łebków brał po drodze.
- Tylko nie łebków, panie - obruszył się taksówkarz taksa jest od tego, żeby ludzi wozić. A te pieniądze, co wziąłem, to panu Eugeniuszowi z rachunku
na twarzy, pochylił się, sięgnął pod siedzenie, wyciągnął zatłuszczoną szmatę, wytarł w nią starannie ręce i prawą wyciągnął do witania. Piekarski machinalnie się z nim przywitał.<br>- Nie mógł pan wcześniej przyjechać? - spytał gniewnie.<br>- Wcześniej? - zdziwił się kierowca - pan wie, ile to kilometrów z Rzeszowa do tego całego Zakopanego? Pociągiem pospiesznym by nie był szybciej.<br>- Mówiłem mu, Gieniu, żeby się spieszył - z drugich drzwi wysiadł mężczyzna o zbolałej twarzy - ale gdzie tam, jak za pogrzebem. Jeszcze łebków brał po drodze.<br>- Tylko nie łebków, panie - obruszył się taksówkarz taksa jest od tego, żeby ludzi wozić. A te pieniądze, co wziąłem, to panu Eugeniuszowi z rachunku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego