istocie Kazimierz w stu procentach był przeświadczony, że to, co robi, przynosi korzyść sztuce i społeczeństwu. Myślę, że jednak tak. Była w tym naturalnie chęć pozbycia się piętna pochodzenia, jakby jakaś ekspiacja za winy swych przodków i pragnienie poddania swych czasów rzetelnemu osądowi. W jego przekonaniu rzetelnemu i prawdziwemu, bo był człowiekiem uczciwym. Lecz jakże się mylił! Ileż nasnuł opowieści o ciężkim wprawdzie życiu, lecz zdążającym w szybkim tempie ku jasnej przyszłości. Wszystko okazało się bluffem, na który dali się nabrać tylko uczciwi. Cwaniacy mieli świadomość, że wypisują bujdy na resorach, lecz to były szczeble drabiny, po której wspinali się do ciężkich