wyrywa się z jej uścisku, gwałtownie z niej wychodzi i dźwiga się w górę, Joanna czuje ciepłą lepkość na twarzy, strumień uderza w nią, rozlewa się, znów uderza, zapach kleju, taki jak u szewca, niech już tak będzie, pozwoli mu oblewać się tą śmierdzącą mazią, kaleczyć, wdzierać się w nią, byleby jej nie zostawił, tego teraz boi się najbardziej, wszyscy są przeciw niej, tylko on jeszcze jest z nią, zrobi wszystko, żeby jej nie opuszczał, chwyta jego rękę i przyciska do ust. <br>- Wybacz mi - prosi. - Wybacz - powtarza, choć namiot wypełnił się już jego chrapaniem. <br><br>- A jak będę w ciąży? - pyta Joanna