Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
niej, jakoby wyszła za mąż za hodowcę bawołów z Teksasu, który wystawił na jej cześć pałac z wodotryskiem. Ktoś zawistny opowiadał, że skończyła w paryskim przytułku, zżarta paskudną chorobą. Nie wierzę. Była to niezwykłej urody kobieta, może trochę za słodkiej, wiem, bo zachował się w rodzinie jej portrecik, miniatura, istne cacko. Taki był z niej ufryzowany cherubinek. Ilekroć zobaczę w kinie kankana, mam wrażenie, że to moja babcia Jelizawieta z iskrą w oku i rumieńcem na buzi fika nogami w majtadałach, aż kipią falbanki.
- Ale miałeś bogobojnych dziadków!
- Święte słowa. Wszystko zełgałem. Zmyśliłem od początku do końca - zaśmiał się Fryderyk. - Mój
niej, jakoby wyszła za mąż za hodowcę bawołów z Teksasu, który wystawił na jej cześć pałac z wodotryskiem. Ktoś zawistny opowiadał, że skończyła w paryskim przytułku, zżarta paskudną chorobą. Nie wierzę. Była to niezwykłej urody kobieta, może trochę za słodkiej, wiem, bo zachował się w rodzinie jej portrecik, miniatura, istne cacko. Taki był z niej ufryzowany cherubinek. Ilekroć zobaczę w kinie kankana, mam wrażenie, że to moja babcia Jelizawieta z iskrą w oku i rumieńcem na buzi fika nogami w majtadałach, aż kipią falbanki.<br>- Ale miałeś bogobojnych dziadków!<br>- Święte słowa. Wszystko zełgałem. Zmyśliłem od początku do końca - zaśmiał się Fryderyk. - Mój
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego