uśmiechając się, nie powiedziała ani słowa.<br> I tak z rękami przyciśniętymi do bioder odchodziliśmy od siebie, idąc przez błonia zaszyte wierzbami, za którymi obrysowane przez twarde pióra jutrzni zieleniły się strzechy naszych domów.<br> A odchodząc widzieliśmy się przez cały czas w stawie nagim od naszego ciała, bo jeszcze nie wytrzeźwieliśmy całkiem z tego snu na strzesze i co chwila, odwracając głowy, spoglądaliśmy na siebie.<br> I jeszcze dodatkowo, niejako na kredyt, widzieliśmy siebie na odpuście, bo ten odpust mający się zacząć jutro, był już w nas.<br> Muzykantów na festyn zmówiono zza lasu, z drewnianego miasteczka.<br> Była do żydowska rodzina chodząca od pokoleń