Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
nie mógł być zagrożeniem.

Nikogo nie spotkał. Starał się w domu nie robić hałasu. W korytarzu wpadł na Różę, czekała.
- Nie śpisz - zdziwił się.
- Nie mogłam, czekałam, zostawiłeś mnie na tak długo samą - poskarżyła się - znowu chodzisz po kominkach.
Jassmont przygładził włosy, powiesił kurtkę, lśniła wilgocią. - Mówisz, że po kominkach, całkiem jak Piłsudski na zesłaniu - próbował jej niepokój obrócić w żart.
- Piłeś.
Jassmont tajemniczo cmoknął. - Coś niecoś.
- Znowu ktoś po strychu chodził, bałam się.
- Nikt nie chodził, to myszy harcowały - objął ją łagodnie, przytulił. Jaka ona krucha. Drżała, czuł to, pocałował w policzek, który wydawał się młodszy niż jej włosy. Pachniała
nie mógł być zagrożeniem. <br><br>Nikogo nie spotkał. Starał się w domu nie robić hałasu. W korytarzu wpadł na Różę, czekała.<br>- Nie śpisz - zdziwił się.<br>- Nie mogłam, czekałam, zostawiłeś mnie na tak długo samą - poskarżyła się - znowu chodzisz po kominkach.<br>Jassmont przygładził włosy, powiesił kurtkę, lśniła wilgocią. - Mówisz, że po kominkach, całkiem jak Piłsudski na zesłaniu - próbował jej niepokój obrócić w żart.<br>- Piłeś.<br>Jassmont tajemniczo cmoknął. - Coś niecoś.<br>- Znowu ktoś po strychu chodził, bałam się.<br>- Nikt nie chodził, to myszy harcowały - objął ją łagodnie, przytulił. Jaka ona krucha. Drżała, czuł to, pocałował w policzek, który wydawał się młodszy niż jej włosy. Pachniała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego