żałobne, krzyżodzioby świerkowe i salamandry plamiste.<br>- Jestem durniem - powtarzał za Szarlejem Reynevan. - Durniem patentowanym, głupcem, kretynem, idiotą i błaznem godnym zamknięcia w Narrenturmie! Cokolwiek wymyślę, okazuje się szczytem głupoty, cokolwiek uczynię, szczyty te przekracza. Solennie przyrzekam, że się poprawię.<br>- Szczęściem dla mnie - toczyła się po mokrych łąkach poranna litania - szczęściem całkiem niezasłużonym, mam przyjaciół, którzy nie zwykli zostawiać w biedzie. Mam przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Albowiem przyjaźń...<br>Słońce uniosło się wyżej i złotym blaskiem zalało pola.<br>- Przyjaźń to rzecz piękna i wielka! <br><tit>Rozdział dziewiętnasty</><br><intro>w którym nasi bohaterowie trafiają w Ziębicach na bardzo europejski turniej rycerski. Dla Reynevana zaś