Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
raz jeszcze rzuciłem okiem na
psi raj i opuściłem jego gościnne progi.

Wciągnąłem powietrze do płuc znanym mi sposobem, wydąłem
policzki i uniosłem się w górę.

Jakiś czas słyszałem jeszcze pożegnalne ujadanie psów,
niebawem jednak psi raj począł oddalać się ode mnie,
stał się jak mały niebieski obłoczek, aż wreszcie
całkiem zniknął mi z oczu.

Leciałem obok Mateusza, kierując się wskazówkami,
których udzielił mi w liście pan Kleks.

Po kilku godzinach lotu ujrzałem pod sobą w świetle
zachodzącego słońca dachy domów i ulice naszego
miasta.

- Emia uż isko! - krzyknął mi w ucho
Mateusz, co znaczyło: - Akademia już blisko!

Rzeczywiście, po chwili
raz jeszcze rzuciłem okiem na <br>psi raj i opuściłem jego gościnne progi.<br><br>Wciągnąłem powietrze do płuc znanym mi sposobem, wydąłem <br>policzki i uniosłem się w górę.<br><br>Jakiś czas słyszałem jeszcze pożegnalne ujadanie psów, <br>niebawem jednak psi raj począł oddalać się ode mnie, <br>stał się jak mały niebieski obłoczek, aż wreszcie <br>całkiem zniknął mi z oczu.<br><br>Leciałem obok Mateusza, kierując się wskazówkami, <br>których udzielił mi w liście pan Kleks.<br><br>Po kilku godzinach lotu ujrzałem pod sobą w świetle <br>zachodzącego słońca dachy domów i ulice naszego <br>miasta.<br><br>- &lt;orig&gt;Emia uż isko&lt;/&gt;! - krzyknął mi w ucho <br>Mateusz, co znaczyło: - Akademia już blisko!<br><br>Rzeczywiście, po chwili
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego