bo ładnie śpiewał aksamitnym basem, co Nastię rozmarzało, ale kiedy spróbował poufałości, oberwał w ucho tak niespodzianie, że omsknął się ze stołka. Następny zabrał się do rzeczy innym sposobem, przyniósł jej naręcz tulipanów zerwanych w stepie, a że Nastia już nie pamiętała, jak dawno otrzymywała kwiaty od mężczyzny, rozpromieniła się calutka i nawet zachlipała nieco, a on odszedł ze czcią i w milczeniu, odtąd co wieczór zjawiał się z bukietem i nic nie mówił czekając, aż Nastia zagadnie go sama. Tymczasem Nastia spuszczając oczy szeptała: "<foreign>spasibo wam, myłeńkyj</>" i na tym się kończyło. <br>Wkrótce cały barak mienił się tulipanami, które oddawała