tych dwojga małych dzieci, od momentu ich rozwoju, pory roku, klimatu kraju, w którym kręcony jest film, odpowiedniego dla nich czy nie, itp., przypominam sobie jak robiąc film we Francji, zabrałam ze sobą Marysię i, niczym się nie przejmując, pierwszego dnia pobytu zaprowadziłam do szkoły w obcym kraju, zostawiając na cały czas moich zajęć. A podczas kręcenia, zmieniałam tych szkół 17, wciąż nie przejmując się i nie zastanawiając, jak ona to znosi. Jedyna rzecz jaką zauważyłam, zdziwiona, że po czterech miesiącach mówiła po francusku. A jeszcze później przejeżdżając do następnego filmu do Berlina, wysłałam ją samą do Polski, załatwiając telefonicznie w ambasadzie