oczywiście mieli służącą, wielką kobietę z wąsem, żonę niejakiego pana Florka, który był u Orłowskiego stróżem, ogrodnikiem, kierowcą i złotą rączką.<br>Dziadek Mileny płacił obojgu raz w miesiącu dziesięć tysięcy i dawał mieszkanie w osobnym, małym domku. Gdy jedliśmy, Florek monotonnie i rytmicznie odgarniał w ogrodzie śnieg.<br>- Odśnieża jak sam car - mruknął Orłowski, z uznaniem wsłuchując się w dobiegający z dworu dźwięk.<br>Nie pamiętam, czy spytałem, czemu jak car, czy sam z siebie wyjaśnił, że po rewolucji Nikołaj Aleksandrowicz Romanow osobiście zamiatał śnieg na dziedzińcu pałacu, a on, wtedy student, przechodził akurat ulicą i przez płot był świadkiem imperatorskiego upokorzenia.<br>- Za