że palcem nie kiwnął, to nawet ich nie odwiedza. Jest szczęśliwy, że pojechali do Chicago, i drży, żeby Jackowi nie powinęła się noga w biznesie albo - nie daj Boże - nie zachorował, bo wtedy horrendum, braterska pomoc i wydatki. Jac śmieje się, że co niedziela daje na tacę w kościele dwa centy; no, może pięć, bo w takiej szlachetnej intencji, iżby brat wyzdrowiał, nie wypada Bogu skąpić.<br>- To nie jest tak, że w Ameryce nagle pokochałam Żydów, bo oni są tam bardzo różni i naprawdę nie wszyscy tacy jak pan Oscar, ale to Aron Z. i właśnie Shapiro podali nam rękę, podczas