Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kobieta i Życie
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1954
spójrz tylko, ten dźwig niesie chyba tyle cegieł, co ze stu ludzi, prawda?
Poczekaj, będą i sklepy... - Takie jak w Krakowie? - Może nawet ładniejsze.
Na pewno nawet większe i ładniejsze.
Takie rozmowy często powtarzały się w domu Słyszów. Ale tymczasem musiała Irena chodzić po mleko dla dzieci do chłopa, którego chałupa stała po drugiej stronie rozkopanej drogi, nie opodal klasztoru Cystersów.
Ubożuchna to była chana, a w domu bieda, że strach. Troje już nieco podrośniętych dzieci i czwarty malutki; rachityczny Adaś, spało na gołej podłodze. W sąsiednich domostwach też nie było lepiej.
- Dlaczego, gospodarzu, nie pójdziecie do roboty przy budowie kombinatu
spójrz tylko, ten dźwig niesie chyba tyle cegieł, co ze stu ludzi, prawda? <br>Poczekaj, będą i sklepy... - Takie jak w Krakowie? - Może nawet ładniejsze. <br>Na pewno nawet większe i ładniejsze. <br>Takie rozmowy często powtarzały się w domu Słyszów. Ale tymczasem musiała Irena chodzić po mleko dla dzieci do chłopa, którego chałupa stała po drugiej stronie rozkopanej drogi, nie opodal klasztoru Cystersów. <br>Ubożuchna to była chana, a w domu bieda, że strach. Troje już nieco podrośniętych dzieci i czwarty malutki; rachityczny Adaś, spało na gołej podłodze. W sąsiednich domostwach też nie było lepiej. <br>- &lt;who2&gt;Dlaczego, gospodarzu, nie pójdziecie do roboty przy budowie kombinatu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego