razu w formie pisemnej wypowiedzi. Wtedy tylko ogromnie zabolało, spowodowało huragan myśli, wzbudziło niepokój, i to także w wyjątkowym środowisku, w którym się znalazłem. Widziałem łzy w oczach prostych ludzi, a powiedziano mi, że podobno płakały w polskim Sejmie i posłanki. I nie dziwiłem się, choć nie przyszła mi wcale chęć do naśladowania takiej reakcji. Stan mojego ducha znajdował się bliżej bezsilnej wściekłości i chęci gwałtownego protestu. Gdy po kilkunastu dniach wróciłem do kraju, ku mojemu zdumieniu nad "sprawą" panowała cisza albo prawie-cisza. Byłem zaskoczony, bo już tam, poza krajem, doszły mnie wiadomości, że stało się coś bardzo złego, co