uczuciowością. Mógł słuchać po raz nie wiem który tej samej załzawionej opowieści o Szymku, dobrym, mądrym dziecku, dla którego zbrakło jednej kropli, co by mu wzrok uratowała, o Szymku, który zginął dla wszystkich, ale nie dla starej Fejgi. Lubił Szczęsny jej płonące policzki i serce, jej czulent i rybę - i chętnie, ilekroć prosiła, palił w piecu w sobotę, nosił wodę i inne świadczył usługi szabesgoja.<br>Ale najlepiej czuł się z Brońcią, która miała teraz jedenaście lat, długie łodygowate nogi na wyrost i głos nadzwyczaj czysty, naprawdę piękny głos.<br>Ich przyjaźń od razu, ledwo się spotkali, odżyła. Szczęsnego wzruszało, że po tylu