ale nie płakały. Ja od wojny nigdy nie płakałam, odkąd wyszłam z obozu, a pani Greffer wtedy też nie płakała, chociaż pewnie jej się to czasem zdarzało z innych powodów. Rozmawiałyśmy o moim Henryku, o tym, jaki był męski i jakie miał piękne ciało, i zamiast płakać, to śmiałyśmy się, chichotałyśmy jak dwie staruchy-świntuchy, bo wszystkie wspomnienia o nim były jasne i dobre, i nawet umarł tak <page nr=19> pięknie jak prawdziwy mężczyzna, i pozostał wspaniały do ostatniej chwili. Taki właśnie był mój Henryk, że nawet po śmierci umiał dawać kobietom radość, nawet po śmierci umiał się podobać. Czasem robiło nam się