osłaniał, ale słyszałyśmy raz po raz wołanie: wyłaź, Żyde, ja tebe baczu! Ludzie tkwili w wodzie po szyję i z pluskiem w nią zapadali, zewsząd rozlegały się jęki w sitowiu. Kiedy nadeszła noc, mama wyjęła z mokrego tobołka chleb, który rozmiękł w wodzie. Wcale mi się nie chciało jeść, a chleb miał okropny smak błota, ale jadłam, bo mi mama kazała. Trzymałam ją za rękę i zasypiałam, a gdy się budziłam, jeszcze mocniej chwytałam jej dłoń. Mama zapewniała, że tej nocy na pewno nam się uda przejść na drugą stronę, i wciąż mi przypominała, jak się idzie do zagrody Kalinca. Ale