pogrążeni we własnych myślach, a potem wstaję, wyjmuję z kryjówki w krzakach zawiniątko ze swoim ubraniem i bucikami, i wkładam je na siebie, i wraz z Hamidem, także już ubranym, z tłumoczkiem, w którym był pożyczony mi strój, pod pachą, ruszamy każdy w swoją stronę: ja do trójki, zakładu dla chłopców, a on do swojego domu na przedmieściu za Pałacem Czterdziestu Kolumn,<br>ale przedtem umawiamy się jeszcze na lekcję jazdy: godzina kosztowała niewiele, chyba jednego tumana, a motocykl, stary wanderer, setka, sprawował się niezawodnie (tak przynajmniej zapewniali koledzy), zapowiadała się więc świetna zabawa, a poza tym czekało mnie spotkanie z Sonią