zachadi.</><br>Dróżnik wprowadził go do izby, całej sinej - z dużym zegarem na ścianie, zegar był z blachy na zielono malowanej, ciężarki wisiały na łańcuszkach u spodu. Komendant gapił się w zapluszczone okno, deszcz zacinał z ukosa w cztery szybki, lecz działkę mimo szarugi widać było aż za dobrze. Przez sekundę chłopcu się zdawało, że tuż za płotem lśni płowa łepetyna Mariuszka. Komendant, z rombikami dwoma na kołnierzu munduru, siedział w starannie zapiętej bluzie. Miał szybkie, ostre spojrzenie. Chłopca nagle tknął lęk o Mariuszka, <br>bo te oczy dobrze i daleko widziały.<br>- <foreign>Wot gałantnyj malczik k nam priszoł</> - oznajmił dróżnik. - <foreign>Nu, pokażi towariszczu