kropel deszczu. Wiatr był bardzo mocny, a my mieliśmy podniesione oba żagle, na motyla, jeden po jednej, a drugi po drugiej stronie łódki, i szybowaliśmy prawie nad ta gotująca się woda, zupełnie sami, bo wszyscy uciekli przed burza, a ona w końcu przeszła bokiem, powiało mocno i wylało się kilka chmur, ale nam, prawdę mówiąc, było wszystko jedno. Kiedy tak staliśmy razem, objęci, w sztormiakach, zalani strumieniami wody, w pozornej ciszy, bo kiedy łódka płynie pełnym wiatrem, to chociaż mknie po wodzie, na pokładzie nie czuć, że wieje, można by niemal zapalić świeczkę, gdyby nie padało, więc gdy wtedy tak staliśmy