chirurg, aby opanować jej strach, prawie krzyknął:<br>- Nic nie mów i bądź spokojna!... - W tej samej chwili przewrócił na stole szklankę, która spadła z wstrząsającym hałasem.<br>- Głupstwo, głupstwo - mruknął, a z kąta pokoju posłyszał brutalny szept:<br>- Zapalże prędzej światło!<br>- Głupstwo, głupstwo - powtórzył i siłą kamyku uśmiechnął się martwym, szpitalnym uśmiechem, chociaż uśmiechu tego nikt nie mógł zobaczyć. Byt już zupełnie spokojny i każdy ruch jego był ostrożny i obliczony. Zgrabnymi, przyzwyczajonymi do najbardziej precyzyjnej pracy palcami obszukał cały stół, namacał lampę, odkręcił i wkręcił żarówkę, potem sprawdził kontakt - ale bezskutecznie. Lampa się nie paliła.<br>- Prawdopodobnie jest zepsuta - powiedział. Jednocześnie rozległ się