Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
tych słowach wyjął z bocznej kieszeni długą
brzytwę, otworzył ją i zbliżył się do choinki.

Pan Kleks obserwował go w milczeniu i stał się tylko
jeszcze mniejszy, aniżeli był przedtem.

Filip, nie powstrzymywany przez nikogo, zabrał się do roboty.
Ostrzem brzytwy obcinał po kolei wszystkie płomyki świec
jarzących się na choince i chował je do kieszeni futra.

W miarę znikania płomyków w sali poczęło się
ściemniać, aż wreszcie zapadł mrok zupełny. Co
się dalej działo , nie wiem. Ogarnięty trwogą wybiegłem
na schody i nie wiedząc nawet kiedy i jak, znalazłem się
na dziedzińcu.

Była piękna, mroźna noc grudniowa. Śnieg przestał
padać
tych słowach wyjął z bocznej kieszeni długą <br>brzytwę, otworzył ją i zbliżył się do choinki.<br><br>Pan Kleks obserwował go w milczeniu i stał się tylko <br>jeszcze mniejszy, aniżeli był przedtem.<br><br>Filip, nie powstrzymywany przez nikogo, zabrał się do roboty. <br>Ostrzem brzytwy obcinał po kolei wszystkie płomyki świec <br>jarzących się na choince i chował je do kieszeni futra.<br><br>W miarę znikania płomyków w sali poczęło się <br>ściemniać, aż wreszcie zapadł mrok zupełny. Co <br>się dalej działo , nie wiem. Ogarnięty trwogą wybiegłem <br>na schody i nie wiedząc nawet kiedy i jak, znalazłem się <br>na dziedzińcu.<br><br>Była piękna, mroźna noc grudniowa. Śnieg przestał <br>padać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego