Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
będzie, skoro tak panu wygodnie, dla mnie to bez znaczenia, jutro jadę na front. Zgłosiłem się na ochotnika, mam już dość, nie chcę ciągle odpowiadać na te same pytania.
- Pana problemy mnie zupełnie nie interesują - Jassmont odrzucił niedopałek najdalej jak mógł i włożył ręce do kieszeni.
- A może jednak...
Śnieg chrupał, trzaskały drobne gałązki, których szadź wcześniej nie dopadła. Narosło najwspanialsze słońce i jego promienie zalały przestrzeń. Przeszli tych parę kroków bardzo wolno. Jeden żołnierz otworzył drzwiczki, drugi siadł za kierownicą. Ledwie usiedli, podano im rdzawobrunatne wełniane koce.
- Od spodu ciągnie, warto okryć nogi.
Jassmont poczuł się jak dziecko, które nie
będzie, skoro tak panu wygodnie, dla mnie to bez znaczenia, jutro jadę na front. Zgłosiłem się na ochotnika, mam już dość, nie chcę ciągle odpowiadać na te same pytania.<br>- Pana problemy mnie zupełnie nie interesują - Jassmont odrzucił niedopałek najdalej jak mógł i włożył ręce do kieszeni.<br>- A może jednak...<br>Śnieg chrupał, trzaskały drobne gałązki, których szadź wcześniej nie dopadła. Narosło najwspanialsze słońce i jego promienie zalały przestrzeń. Przeszli tych parę kroków bardzo wolno. Jeden żołnierz otworzył drzwiczki, drugi siadł za kierownicą. Ledwie usiedli, podano im rdzawobrunatne wełniane koce.<br>- Od spodu ciągnie, warto okryć nogi.<br>Jassmont poczuł się jak dziecko, które nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego