niego i rozpinają mu przemocą spodnie. Chłopak szamoce się bezsilnie. Zdarte siłą spodnie bezkształtnymi obwarzankami ześlizgują się na ziemię pod ryk ogólnego śmiechu.<br>- Ach, tak? - wykrzykuje z udanym oburzeniem Sołomin. - To ja tu, można powiedzieć, piersią własną cię zasłaniam, na słowo ci wierzę, a ty, bratku, kłamiesz? Krzyż święty nie chrzczoną ręką plugawisz? Wiary własnej się wypierasz? Tego się po tobie nie spodziewałem.<br>Chłopak podnosi i zapina niepotrzebne, nieposłuszne spodnie. Długo nie może natrafić na właściwy guzik.<br>- Przeszukać mu tam kieszenie, chłopcy! - mówi rotmistrz Sołomin.<br>Trzy pary chciwych rąk wciskają się w zanadrze, przetrząsają kieszenie, odrywają podszewkę eleganckiego ubranka i, wyciągnąwszy