Typ tekstu: Książka
Autor: Szpotański Janusz
Tytuł: Zebrane utwory poetyckie
Rok wydania: 1990
Lata powstania: 1951-1989
narzygali i do wanny.
Wściekłości go ogarnia chmura -
to znów ta Stefka, wredna rura!
Już on ją... Wtem go smaga biczem
ohydna myśl, że jest już niczym.

Niczym! A przecież nie tak dawno
w powiecie był postacią sławną,
ba, był tu panem gębą całą,
gdy nagle chamstwo się dorwało!
Na chuj z głupimi tymi snami -
wyszeptał i się zalał łzami.
Strasznie nad sobą się rozżalił.
Że kac mu jednak wątpia palił,
jął szukać klina. Nędzne zlewki
tylko w kieliszkach pozostały.
Podzwonić może by do Stefki,
żeby dowiozła mu gorzały?

Niemrawo po słuchawkę sięga,
lecz w odpowiedzi cisza głucha...
Czyżby telefon wyłączyli
narzygali i do wanny.<br>Wściekłości go ogarnia chmura -<br>to znów ta Stefka, wredna rura!<br>Już on ją... Wtem go smaga biczem<br>ohydna myśl, że jest już niczym.<br><br>Niczym! A przecież nie tak dawno<br>w powiecie był postacią sławną,<br>ba, był tu panem gębą całą,<br>gdy nagle chamstwo się dorwało!<br>Na chuj z głupimi tymi snami -<br>wyszeptał i się zalał łzami.<br>Strasznie nad sobą się rozżalił.<br>Że kac mu jednak wątpia palił,<br>jął szukać klina. Nędzne zlewki<br>tylko w kieliszkach pozostały.<br>Podzwonić może by do Stefki,<br>żeby dowiozła mu gorzały?<br><br>Niemrawo po słuchawkę sięga,<br>lecz w odpowiedzi cisza głucha...<br>Czyżby telefon wyłączyli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego