w pewnym momencie zapytać czy to jest dobre co namalowała. Następowała chwila dyskusji, w której rzecz prosta, nie zabierała zbyt wiele głosu. Po tym, malowała dalej, rzucając od czasu do czasu jakąś uwagę. Seans pejzażowy nie trwał nigdy dłużej jak półtorej do dwóch godzin, po czym zanim spakowała sprzęt, medytowała chwilę nad ukończoną pracą, robiąc czasami jeszcze poprawki. Mówiła nieraz: "jak to trudno być pewnym, że to co się robi jest dobre..." Myślę, że ta niepewność jest właściwa wszystkim, którzy coś robią...<br>Miałem wówczas 16 lat, ale widocznie moje zachowanie i sposób myślenia były na takim poziomie, że zasługiwałem na poważne