popłynął gdzieś w dół. Wówczas to człowiek idący jako drugi oparł się z całej siły nogami o wąski, ledwie wystający kamień, na którym stał, nagle przywarł do ściany i szybko owinął linę asekuracyjną wokół jakiegoś głazu. Potem podniósł głowę do góry i czekał. Widział ponad sobą towarzysza, który zrobił nieprawidłowy chwyt, natknął się na wypukłą ścianę, ściana odpychała go w pierś, i towarzysz bezskutecznie przez trzy minuty usiłował podciągnąć się na rękach. Potem bardzo powoli, ze wzniesionymi rękami, odpadł od ściany i runął w dół. Lina szarpnęła człowieka stojącego pod nim, z nadludzką siłą pociągnęła za pas ku hakowi, i natychmiast