i obszedłszy jezioro dookoła, znalazł się pod wierzbą.<br> Jednym szarpnięciem wyrwał strzałę z wierzbowego łba.<br> Spojrzał na ostrze z żelaza kute, na bełt z wiązu wycięty.<br> Gęsi puch, łuska rybia trzepotały się na nim nie chcąc ulecieć w powietrze.<br> Zdziwiło to pana niepomiernie.<br> Palcem po bełcie przejechał, palec oblizał.<br> Ani chybi, dzikim miodem spadziowym był bełt posmarowany.<br> Spojrzawszy na wierzbowy łeb, spostrzegł, jak z jamki po grocie kropla po kropli cieknie miód ciemny jak smoła.<br> A miód, wiadomo, napój przedni, jako ambrozja święta czczony.<br> A rozburzenie barci żywej, strzałą przebicie, z rozkazania królewskiego karane było gardłem, jak zabicie kmiecia, podobnego do