mu do kolan i wyżej, z piskiem przed nią uciekał do mnie,<br>okrzykami pełnymi podniecenia zapewniając, że nie wchodzi głębiej, niż<br>mu pozwoliłem:<br> - Tatuś! Tatuś! Bawimy się!<br> Wtem jak gdyby tknięty niezrozumiałym przeczuciem, że coś mu się<br>właśnie niedobrego przydarzyło, poderwałem gwałtownie głowę i zacząłem<br>go szukać wzrokiem pośród tych ciał, a nie spojrzałem choćby odruchowo<br>przed siebie, gdzie cały czas na moich oczach przecież baraszkował.<br>Podniosłem się na kolana. Wydało mi się przez moment, że leży gdzieś<br>tam między tymi ciągnącymi się wzdłuż plaży ciałami, wymęczonymi,<br>omdlałymi z pragnienia, spalonymi przez słońce, przygnieciony czyjąś<br>nogą, brzuchem, tułowiem, barkiem. Zerwałem się