wstęp do miejsc miłych samemu Buddzie, to nie można zamknąć przed nimi drzwi, kiedy zjawią się w chatach rozsianych na skraju okolicznych bagien, właśnie tam, gdzie bzyczą komary...<br> Co więcej, opat nakazał, aby świątynie zostały czasowo zamienione w ambulatoria, żeby lekarze nie musieli przeprowadzać badań pod gołym niebem czy w ciasnocie małych chatek. Uśmiechnięty Budda spoglądał więc ze swego ołtarza, jak starszyzna wioskowa doprowadzała dzieci do świątyni i jak tam lekarze wyczulonymi na dotyk palcami sprawdzali, czy malec nie ma powiększonej śledziony - jednego z objawów choroby, której wypowiedziano wojnę.<br> Przez dwa lata ekipy krążyły po prowincji Sarapei, wyszukując chorych i tępiąc