Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
przebił kołdrę i drasnął kolano. Ani zejść, ani zostać. Co robić, nie wiem. Trąbię: "Stać!" Sitwa Pioruna zbaraniała. Stoją. Z workami w ręku. Tu ja, tu mur, tu worki, a polikier gnatem macha. Piorun tropnął się, że nie regularna chatranka, tylko jeden niewinny frajer z niebieską dupą napatoczył się na ciecia, który mu drogę pokazał - i z tyłu do niego. Polikier pokorniutko już. "Panowie, m wy wyrabiacie? Mnie przez was mundur odbiorą. Ze służby wyrzucą, pod sąd oddadzą." W ten deseń, niech skonam. Ja z góry: "Żeby tylko na tym się skończyło." A Felek z dołu dmuchnął w swoją starą dudkę
przebił kołdrę i drasnął kolano. Ani zejść, ani zostać. Co robić, nie wiem. Trąbię: "Stać!" Sitwa Pioruna zbaraniała. Stoją. Z workami w ręku. Tu ja, tu mur, tu worki, a <orig>polikier</> gnatem macha. Piorun <orig>tropnął</> się, że nie regularna <orig>chatranka</>, tylko jeden niewinny frajer z niebieską dupą napatoczył się na ciecia, który mu drogę pokazał - i z tyłu do niego. <orig>Polikier</> pokorniutko już. "Panowie, m wy wyrabiacie? Mnie przez was mundur odbiorą. Ze służby wyrzucą, pod sąd oddadzą." W ten deseń, niech skonam. Ja z góry: "Żeby tylko na tym się skończyło." A Felek z dołu dmuchnął w swoją starą dudkę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego