Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
pleców sarnę. Z łubiów wyciągnął łuk, nałożył strzałę na cięciwę.
Skowyt powtórzył się. Doron słyszał już kiedyś takie wycie. W płonącej szopie siedział zamknięty pies. Dawno, dawno temu.
Skradał się ostrożnie, zbliżał do jęczącego człowieka i choć jeszcze go nie widział, czuł, że jest już bardzo blisko. Uniósł łuk, napiął cięciwę. I wtedy zobaczył. Przesłonięty pniami drzew człowieczy kształt. Miotająca się, szarpiąca dłońmi ziemię postać.
Doron zrobił kilka kroków, opuścił łuk.
To, co leżało przed nim, kiedyś było człowiekiem. Strzępy ubrania okrywały napęczniały, opuchły kadłub. Tylko twarz pozostawała normalna. Blade, zmęczone, brudne, lecz niewątpliwie ludzkie oblicze młodego chłopaka. Oczy, brązowe i
pleców sarnę. Z łubiów wyciągnął łuk, nałożył strzałę na cięciwę.<br>Skowyt powtórzył się. Doron słyszał już kiedyś takie wycie. W płonącej szopie siedział zamknięty pies. Dawno, dawno temu.<br>Skradał się ostrożnie, zbliżał do jęczącego człowieka i choć jeszcze go nie widział, czuł, że jest już bardzo blisko. Uniósł łuk, napiął cięciwę. I wtedy zobaczył. Przesłonięty pniami drzew człowieczy kształt. Miotająca się, szarpiąca dłońmi ziemię postać.<br>Doron zrobił kilka kroków, opuścił łuk.<br>To, co leżało przed nim, kiedyś było człowiekiem. Strzępy ubrania okrywały napęczniały, opuchły kadłub. Tylko twarz pozostawała normalna. Blade, zmęczone, brudne, lecz niewątpliwie ludzkie oblicze młodego chłopaka. Oczy, brązowe i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego