potraw. Trudno było zarezerwować stolik w części wieczorowej, głównie dlatego, że jest niewielka, a chętnych sporo, i to z całej Ameryki. Przed wejściem wisiał jadłospis na każdy dzień danego tygodnia, i przechodząc koło <name type="place">Chez Panisse</>, sprawdzałem, czym będą delektować się dość wpływowi i zamożni szczęśliwcy podczas kolacji. Menu było zawsze ciekawe, lecz nie figurowało w nim nic, czego nie mógłbym skosztować gdzie indziej, zapewne taniej i bez potrzeby podejmowania szeroko zakrojonych działań organizacyjnych. Aż pewnego dnia ujrzałem, że w najbliższy piątek będą <foreign>ortolany</> - a z tego zrezygnować nie mogłem.<br>Oczywiście, ciekaw byłem smaku tych ptaszynek, lecz jeszcze bardziej - towarzyszącemu im rytuałowi