czy nie zaatakują, gdy tylko bardziej zbliżymy się do wyspy. Na wierzchołku masztu powiewał pęk błękitnych szarf, a Bestiar każdemu skrzydlatemu zwiadowcy starał się przekazać taki sam komunikat: "Bezbronni, niegroźni, potrzebujący pomocy, bardzo młodzi, szczenięta..." Najwyraźniej pomagało, gdyż czas mijał, a smoki, choć coraz bardziej zniżały lot, przyglądały się tylko ciekawie, nakrywając nas cieniami wielkich skrzydeł. <br>Aż nadszedł dzień, gdy okaleczony statek dobrnął do przybrzeżnych wód Jaszczura. Wyspa rysowała się przed nami w postaci grubego pasma zieleni. Prawdziwa radość dla oczu znużonych jednostajnym widokiem nieba i błękitnozielonej wody. Było to zwłaszcza ulgą dla Wiatru Na Szczycie. Góral z dziada pradziada, fatalnie