świnia, próbuje mnie przyłapać, całować. Taka gnida. Niech lepiej swojej Krysi pilnuje i łapy trzyma przy sobie, bo oberwie. Wie pani, Janusz... Janusz to był mój narzeczony - dodała prawie szeptem.<br> - Musi ci być bardzo ciężko - powiedziała Marta i położyła rękę na ramieniu Marysi.<br> Dziewczyna przerwała ścieranie kurzy, popatrzyła na rozmówczynię ciemnymi, prześlicznymi oczami, które przypominały dwa kasztany w otoczce pierzastych rzęs.<br> - Ja już tyle widziałam i przeszłam, proszę pani. Ludzie są, a potem ich nie ma. Trzeba żyć.<br>- Ile ty masz lat, Marysiu?<br> - Osiemnaście. Ale jestem już bardzo stara. Nawet pani nie przypuszcza, jak bardzo. No, trzeba iść, bo pani Ina