lasem w prawo albo w lewo, czołgać się ostrożnie z dwieście metrów, aż minę granicę i znajdę się w Szwajcarii, gdzie nie ma Niemców. Ruszyłem stąpając z wolna, gdy nagle trzasnęła jakaś gałązka i z lewej strony drogi przemknął cień i zniknął w czerni lasu. Nie zdążyłem ochłonąć, gdy drugi cień hycnął z prawej strony i rozpłynął się w krzakach. I znów ściął mnie strach, i znów przeczekałem parę minut, i znów cienie zdałem złudzeniu, bo gdybym ich nie zdał, strach nie pozwoliłby mi iść dalej.<br>Szedłem wolno, szurając nogami, żeby nie następować na trzaskające gałązki, i w zupełnej ciemni, po