śmiertelnie blady.<br>Bo choć Szekspira nie był znawcą,<br>lecz zawsze stropi się oprawca,<br>kiedy znienacka mu ofiara<br>swe żale się wyłuszczyć stara.<br>Nie dziwno więc, że doznał szoku.<br>Już dawno o wybitym oku<br>i o wyczynach swej młodości<br>zapomnieć zdołał. Te wspomnienia<br>zaczęły go niezmiernie złościć,<br>kiedy się wynurzały z cienia.<br>Choć ciągle upatrywał chlubę<br>w młodzieńczej swej współpracy z UB,<br>pod wpływem własnej propagandy<br>już zaczął wierzyć, że to bandy<br>były straszliwe i potężne,<br>z którymi boje staczał mężne,<br>swe młode narażając życie -<br>a nie bezbronnych chłopów bicie.<br><br>I nagle drab, co przed nim stanął,<br>wywleka prawdę nielubianą,<br>szczerbę w