Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
na takiej mżawce? Czym rozpalisz?
- Dwie noce na kiziaku spałam. Wysechł pode mną. Własną piersią ogrzałam.
- Skąd kiziak wzięłaś?
- A zabrałam trochę z sioła, na wszelki wypadek. No i będzie, jak znalazł. Zapałki masz? Wyjmiemy gazetkę... Te, Jurek, nie gap się, bluzkę muszę rozpiąć...
- Gazetami się obłożyłaś?
- A co? Zawsze cieplej... Jaśka, trzymaj nade mną kufajkę, nad głową, tak... No, trzymaj, żeby na podpałkę nie ciurkało... Jurek! Chodź tu dmuchać... Wszyscy do roboty.
Dmuchaniem, chuchaniem, machaniem kufajką udało się rozniecić ogień, kiziak zaczął się tlić, żarzyć, potem pobiegły po nim płomyki i pokazał się siwy dym.
- Ty się popatrz - ogień rozpalili
na takiej mżawce? Czym rozpalisz?<br>- Dwie noce na &lt;orig&gt;kiziaku&lt;/&gt; spałam. Wysechł pode mną. Własną piersią ogrzałam.<br>- Skąd &lt;orig&gt;kiziak&lt;/&gt; wzięłaś?<br>- A zabrałam trochę z sioła, na wszelki wypadek. No i będzie, jak znalazł. Zapałki masz? Wyjmiemy gazetkę... Te, Jurek, nie gap się, bluzkę muszę rozpiąć...<br>- Gazetami się obłożyłaś?<br>- A co? Zawsze cieplej... Jaśka, trzymaj nade mną kufajkę, nad głową, tak... No, trzymaj, żeby na podpałkę nie ciurkało... Jurek! Chodź tu dmuchać... Wszyscy do roboty.<br>Dmuchaniem, chuchaniem, machaniem kufajką udało się rozniecić ogień, &lt;orig&gt;kiziak&lt;/&gt; zaczął się tlić, żarzyć, potem pobiegły po nim płomyki i pokazał się siwy dym.<br>- Ty się popatrz - ogień rozpalili
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego